Barbie pyta psychodietetyka!
Ma idealną figurę i nigdy się nie starzeje – lalka Barbie. Dla małych dziewczynek ideał, dla kobiet źródło kompleksów. Przez lata obwiniana i krytykowana za „chorobliwe dążenie do ideału".
Dziś postanowiła zerwać z obrazem idealnej piękności i spytać naszą psychodietetyczkę, doktor n. o zdr. Patrycję Kłósek — Bzowską, jak można być Barbie, ale na swój, niepowtarzalny sposób.
Pani doktor, co to znaczy mieć idealną figurę?
Kanony piękna zmieniają się przez lata. Od momentu, kiedy pracuje zawodowo, było już kilka trendów. Najbardziej cieszy mnie to, że wychudzona sylwetka już dawno przestała być modna, a kobiety o wiele częściej zwracają uwagę na swoje zdrowie i samopoczucie, zamiast na osiągnięcie możliwie najmniejszej masy ciała. Warto dbać o to, żeby nie mieć otyłości lub nadwagi i dbać o siebie profilaktycznie. Cel w redukcji masy ciała warto też ustalać indywidualnie i dążyć do figury, która będzie nas cieszyć, w której będziemy się czuły komfortowo. Dla każdej z nas może oznaczać to zupełnie coś innego. Stosunek do naszego ciała jest ważny. Wpływa on bowiem i na poczucie własnej wartości, jak i na poczucie własnej skuteczności, na naszą samoocenę. Określenie „idealna figura” jest trochę przerażające, wolałabym, abyśmy zamienili je na „zdrową figurę”. Musimy pamiętać, że od otyłości bardzo blisko jest do innych zaburzeń odżywiania takich jak anoreksja, a żadne skrajności nie są dobre.
Jak zachować dobrą wagę, nie popadając w skrajności, które prowadzą do zaburzeń odżywiania?
Przede wszystkim racjonalizm. Ważne jest ustalanie sobie celów możliwych do osiągnięcia. Wdrażanie racjonalnych i zdrowych nawyków żywieniowych w życie, a nie diet cud, które często są bardzo monotonne i restrykcyjne. Musimy o tym pamiętać, że im większe restrykcje sobie wprowadzimy, tym większa szansa na to, że pojawiają się napady głodu i niekontrolowane jedzenie. Ważne, abyśmy nie czuły się głodne ani przejedzone, aby nie tracić połączenia naszych myśli i emocji z naszym ciałem i wdrożyć zasady jedzenia intuicyjnego. Jemy powoli, celebrujemy każdy kęs jedzenia, nie jemy pod wpływem emocji takich jak stres czy nuda. Gotujemy, eksperymentujemy, testujemy nowe smaki. Niech dieta będzie przygodą, a nie koniecznością, czy co gorsza, karą.
Owoce i warzywa mają różne kolory, ale czy są też… różowe?
Do głowy od razu przychodzi mi czerwony grejpfrut, który ma dużo błonnika, antyoksydantów, wpływa oczyszczająco i odmładzająco na nasz organizm. Ma słodki i nieco kwaśni smak. A oprócz tego zawiera duże dawki witaminy C i wpływa korzystnie na naszą odporność.
Najbardziej różowym warzywem jest rzodkiewka. Ze względu na swój charakterystyczny smak, nie jest przez wszystkich lubiana – a szkoda! Rzodkiewki bogate są w składniki odżywcze, w tym potas, wapń, sód i witaminę C.
Nie możemy też zapominać o rabarbarze. Często mamy wątpliwości czy jest to owoc, czy warzywo. Rabarbar ma aż 60 gatunków. Często jest wykorzystywany do wypieków i do robienia koktajli. Skutecznie też pomaga ze wzdęciami i ma właściwości przeczyszczające, a także wspomaga procesy trawienne.
Ulubionym letnim różowym owocem z pewnością są nasze ukochane maliny. Jemy je same lub dodajemy do koktajli, wypieków, deserów. Są słodkie i skutecznie pomagają zaspokoić ochotę na czekoladę. Są także bardzo zdrowe! Dobrą wiadomością dla osób dbających o linię nie będzie taka, że kaloryczność malin na 100 g owoców to zaledwie 33 kcal! Poza tym maliny opóźniają procesy starzenia!
Drugim letnim różowym owocem jest arbuz, który świetnie nawadnia i wyciągnięty z lodówki daje super ochłodę. Arbuz jest szczególnie bogaty w likopen, a w mniejszym stopniu również w beta-karoten. Tym samym jest niskokaloryczny i świetnie gasi pragnienie.
Pani doktor, dziękuję za te kilka wskazówek. A wszystkim dziewczynkom, kobietom i osobom, które dążą do „ideału” powiem jedno – skończcie z restrykcyjnymi dietami! Czas żebyście żyli i czerpali radość z racjonalnego i zdrowego jedzenia. A wtedy każdy będzie jak Barbie i Ken na swój sposób.